Jesienne dziecięce granie

Kilka, a może kilkaset słów wstępu...

Zawsze byłam bardziej praktykiem niż teoretykiem. Zawsze.
Ukończyłam szkołę I i II stopnia w klasie fortepianu.
Skończyłam studia muzyczne w klasie klawesynu.
Po Katowicach przez dwa lata studiowałam muzykę dawną w Mediolanie – klawesyn, klawikord, pianoforte i organy.

A potem… Potem rzuciłam wszystko i zaczęłam uczyć.
Z dziećmi pracuję od ponad 20 lat.
Odkąd pamiętam zawsze uczyłam i nadal „douczam” gry na fortepianie, śpiewu, albo bardziej niż śpiewu – pracy z utworem, interpretacją, umiejętnością zaakompaniowania sobie. Były też czasy prowadzenia szkoły muzyczno-językowej. Języki to druga moja wielka pasja – mój dom jest dwujęzyczny – polsko-włoski, ale to inna bajka.

Od prawie 10 lat działam jako przysłowiowa „pani od muzyki” stricte w przedszkolach. Kilka lat temu, intuicyjnie czując, że brakuje mi trochę wiedzy teoretycznej, żeby trochę się doszkolić zdecydowałam się na studia podyplomowe z muzykoterapii. To był strzał w dziesiątkę. Odkryłam nowy świat – nowe podejście do muzykowania, a jednocześnie obyłam się z tak modnym dziś słownictwem, które słyszałam wszędzie dookoła. Wreszcie mogłam bardziej „fachowo” porozmawiać z rodzicami i współpracownikami – o deficytach, zasobach, zaburzeniach, spektrach, si… itd. A potem doszłam do pewnej osobistej konkluzji. Teoretycznie wszystko się zgadza, ale w praktyce nadal mało się zmieniło.
Teoria pięknie wygląda na papierze, w planach tygodniowych, miesięcznych i rocznych, na kartkach wywieszonych na tablicach ogłoszeń – a zajęcia czasem bardzo od tego odbiegają. I tu się zatrzymam. To temat bardzo długi, wyczerpujący i prowokacyjny, a nie to jest celem tego wpisu.
Reasumując jestem zawodowo paradoksalnie ogromnym zwolennikiem ciszy i pauz w muzyce. W szkole muzycznej zawsze mi wpajano, że najtrudniej jest grać cicho i wolno. 

I tak jest.

Uciekam od krzyku, natłoku, zbędnego hałasu – byle szybko, głośno i efektownie.
Uciekam podświadomie od przebodźcowania, bo sama tego nie lubię – ja dorosła osoba, z ukształtowanym systemem nerwowym. A teraz pomyślmy o małym dziecku, niejednokrotnie z różnymi zaburzeniami, które za chwilę, za moment, jak tylko zacznie się szkoła, będzie diagnozowane w poradni, bo okaże się, że nie umie się skupić, skoncentrować, jest nadmiernie pobudzone, emocjonalnie labilne.
Znacie to?

Czym zatem jest to #jesienne dziecięce granie?

To urocze, oparte na długich nutach, dopracowane w każdym calu, doskonale uzupełniające harmonię utworów, idealne dla dzieci przedszkolnych i szkolnych edukacyjne opracowania nutowe na dzwonki i instr. perkusyjne. 
Zapis nutowy zawiera:
– tekst, melodię i akordy
– partię dzwonków (dla osób nieznających nut jest również wersja z podpisanymi nazwami solmizacyjnymi i literowymi)
– partię ewentualnych instrumentów perkusyjnych.

Opracowania nutowe są kompatybilne z podkładami.

Opracowane zostały następujące piosenki:

  1. Zła pogoda  MUZ: K. KWIATKOWSKA SŁ: K. CZARTORYSKA
  2. Nasz przyjaciel jeż  MUZ I SŁ: M.WITECKI
  3. Co przyniesie jesień? MUZ I SŁ: K. ZANIAT
  4. Szedł listopad  MUZ: F. LESZCZYŃSKA SŁ: K. RÓŻECKA
  5. Pac, gruszka  MUZ: A. SZALIŃSKI SŁ: S. KARASZEWSKI
  6. Jesienny deszcz MUZ: W. KALETA SŁ: S. KARASZEWSKI
  7. Jak baletnica MUZ: F. LESZCZYŃSKA SŁ: T. KUBIAK
  8. Parasole MUZ: M. CUKIERÓWNA SŁ: K. ARTYNIEWICZ
  9. Jabłoń jesienią MUZ: A. BANASIEWICZ SŁ: A. TARCZYŃSKA
  10. Już opadły liście  MUZ: S. JEDYNAK SŁ: K. MAJEWSKA

Mniej znaczy więcej.

W pracy z piosenką jestem zwolennikiem instrumentacji krótkich, ale za to charakterystycznych partii – nie całej piosenki. Dla dziecka śpiewanie i jednoczesne granie to czynność zbyt skomplikowana i jeśli trwa zbyt długo i jest zbyt monotonna, albo zbyt trudna – dziecko przestaje się tym interesować. Tracimy jePoza tym, ręka do góry komu udaje się nauczyć dzieci przedszkolne grania na dzwonkach całej piosenki.
Ja nie potrafię, a poza tym NIE O TO TU CHODZI. Szukam zwykle charakterystycznych momentów, jeśli są – super, dzieci mogą na dzwonkach dublować dźwięki melodii w wybranych partiach. I tak też możecie robić i pewnie robicie.

W “Jesiennym dziecięcym graniu”  idę jednak kroczek dalej.”Dokomponowywuję” charakterystyczne wstępy, łączniki i zakończenia. Co to daje? Ano dalej wiele -przede wszystkim umiejętność czekania na swoją kolej, a to wymaga coraz bardziej deficytowych w dzisiejszych czasach skupienia i koncentracji. Wiele dzieci ma z tym olbrzymi problem, ale kiedy„czują” piosenkę, to ten proces jest o wiele łatwiejszy. Ćwiczymy też współpracę w grupie. To oczywiste. Co jeszcze? Grając i śpiewając piosenki z dziećmi musimy być swego rodzaju „dyrygentem”, a to z kolei wymusza niejako na dzieciach stały kontakt wzrokowy z nami i duży poziom skupienia. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz – zagranie na instrumencie to – i nie uciekniemy od tego, nawet jeśli nie jesteśmy zwolennikami „gratyfikacji” – swego rodzaju nagroda, a nie każde dziecko jest w stanie wykonać długą partię instrumentalną. W moich opracowaniach partie „dziecięce” są bardzo krótkie i możemy podzielić je i przydzielać różnym dzieciom, w zależności od stopnia trudności.

Tekst a aranżacje

W trakcie instrumentacji i aranżacji przyświeca mi zawsze idea dostosowywania się do „słów”, które pojawiają się w piosence, dlatego też czasem zwrotki różnią się od siebie pod względem instrumentacji. To jest fantastyczna podwalina do przyszłego czytania ze zrozumieniem, recytacji, ładnego, przejrzystego wypowiadania się. Dzieci też łatwiej się uczą tak „podanej” piosenki – uruchamiają się bowiem skojarzenia.

A co jeśli mam 1 komplet dzwonków?

Przy opracowywaniu partii dzwonków przyjęłam pewne niezmienne zasady:
– gramy tylko na dzwonkach diatonicznych, czyli nie ma znaków chromatycznych (czarnych sztabek, dźwięków cis, dis, fis itd.)
– partie dzwonków nie kolidują ze sobą, co oznacza, że jeśli macie tylko 1 komplet sztabek, to niezależnie od tego, czy partia dziecięca rozpisana jest na 2 czy 3 głosy, dźwięki się nie dublują.

Małe dzieci dadzą radę?

W opracowaniu dużo jest długich nut – całych nut i półnut. To był oczywiście bardzo przemyślany zabieg. Jeśli dzieci, a zwykle tak jest, będą bardzo chętne do grania, możemy wręcz dany motyw np. do-re-mi-fa rozdzielić tak, żeby każde dziecko otrzymało swoją „nutkę” = sztabkę / kolor na dzwonkach /bum bum rurkę itd.

A co jeśli nie znam nut?

Partyturki zawierają melodię z tekstem, partię dzwonków i partię instrumentów perkusyjnych. Partia dzwonków oparta jest zawsze na 8 dźwiękach – do, re, mi, fa, sol, la, si, do ( C, D, E, F, G, A, H, C). Z myślą o osobach, które uczą się nut, stworzyłam również wersję z podpisanymi pod partiami dzwonków nazwami solmizacyjnymi i literowymi. Z czasem może się ta metoda okazać niezłą praktyką nauki nut właśnie.

Last but not least

Pamiętajmy o wprowadzaniu rutyny i porządku we własnych zapiskach, co przekłada się na notowanie sobie które dziecko, którą partię gra, jak dzieci siedzą, w jakiej kolejności. Dla nas to rzeczy proste, bo posiłkujemy się zapisem nutowym, nazwami nut lub kolorami. Dzieci, nawet jeśli grają tę jedną, jedyną nutę, jeśli nie uporządkujemy wykonania, jeśli do końca panować będzie chaos i przypadkowość, będą zagubione. Jeśli dołożymy do tego emocje związane z występem, obecnością mamy, taty, dziadka, babci, nowe miejsce, scenę w bibliotece, domu kultury, lub choćby inną większą salę- klapa gotowa. Tu warto pamiętać, że dzieci w wieku przedszkolnym często chorują, dlatego ja osobiście od samego początku przydzielam partie większej liczbie dzieci.

Opracowania nutowe i podkłady dostępne są osobno i w pakietach.
Link do sklepu poniżej.

W zakładce materiały znajdziecie również darmowy ebook z tekstami.

Dodaj komentarz